poniedziałek, 4 marca 2013

Prześwity.

Połacie lasu i język jeziora trzymają śnieg.
Ślizgam się po lodzie.
Ciepły oddech rozprasza się w gęstym powietrzu. Mokra ziemia paruje. Las zaczyna oddychać.
Płaty słońca kładą się na czubkach drzew. Oddzielają się od gołych gałęzi jak farba.

Wystawiam twarz do góry. Myśli biegną za światłem.
Powietrze jest rzadsze, bardziej przejrzyste.
Dźwięki czystsze.

Przebiśnieg. Przerębel. Przejście.


Spod warstwy pozimowej nicości prześwituje wiosna.

Jeszcze rozmyta jak kontury postaci we mgle.
Jeszcze nieuchwytna dla oczu. Niezamknięta w dowody pąków.

By ją poczuć, trzeba położyć się na ziemi. Mięknie. Pachnie.
By dotknęła, trzeba zamknąć oczy. Drży. Głaska powieki.



Przedwiośnie prześwituje przeze mnie.






Makaroniki

3 białka, które winny ważyć 100 g
120 g mielonych migdałów
200 g cukru pudru
50 g drobnego cukru
ziarenka z jednej laski wanilii
płatki kwiatów

żółć
sok wyciśnięty z dwóch cytryn
skórka starta z jednej cytryny
2 łyżki brązowego cukru
2 łyżki masła
2 żółtka

zieleń
100 g kremu z pistacji

róż
100 g malin (na przednówku maliny mrożone)
2 łyżki brązowego cukru
łyżka mascarpone


Białka oddzielam od żółtek przynajmniej dzień przed pieczeniem. Przykrywam je szczelnie folią spożywczą i wkładam do lodówki. Wyjmuję je z lodówki kilka chwil przed przygotowywaniem makaroników, tak by ogrzały się do temperatury pokojowej.

Zmielone migdały mieszkam z przesianym cukrem pudrem. Migdały można zmielić także razem z cukrem pudrem.

Białka ubijam do momentu poprzedzającego ten, w którym piana staje się sztywna i lśniąca. Dodaję do piany drobny cukier i ubijam do chwili, gdy piana będzie sztywna i lśniąca. Następnie do piany dodaję zmielone migdały połączone z cukrem pudrem. Mieszkam łyżką przez kilka chwil. Masa wraz z mieszaniem staje się coraz rzadsza. Próbuję uchwycić tę chwilę, gdy ma ona delikatnie rozpływającą się konsystencję (kropla po potrząśnięciu ma rozpłynąć się na równe wypukłe kółko).

Na dwie blachy wyłożone papierem do pieczenia nakładam łyżeczką okrągłe makaroniki o średnicy około 3 cm w  2 do 3 cm odstępach, po czym uderzam blachami płasko w stół, by makaroniki delikatnie się rozpłynęły. Część makaroników posypuję płatkami kwiatów.
Tak przygotowane makaroniki zostawiam na około godzinę do obeschnięcia.

Piekę w nagrzanym do 150 stopni C. piekarniku przez około 15 minut. Po upieczeniu wyjmuję z piekarnika , zostawiam do ostudzenia, po czym zdejmuję makaroniki z papieru.

Nakładam odrobinę kremu na ciasteczka i łączę je parami. 


Do moich makaroników przygotowuję trzy kremy w intensywnie wiosennych kolorach.

żółty krem cytrynowy
Przygotowuję go z podanej na wstępie ilości składników wedle przepisu na krem do vermeerowskiej cytrynowej tarty. Krem gotuję jednak, cały czas mieszając, do momentu, gdy stanie się bardzo gęsty.

zielony krem pistacjowy
Wyjmuję ów ze słoika, który dotarł do mnie wraz ze skrzynką cytrusów i warzyw prosto z Sycylii.
Gdybym nie miała go na półce, przygotowałabym go ze zmiażdżonych pistacji, wanilii, odrobiny cukru pudru i mascarpone.

różowy krem malinowy
Maliny gotuję razem z cukrem aż powstanie bardzo gęsty mus. Do dobrze przestudzonego malinowego musu dodaję łyżkę mascarpone. Mieszam aż powstanie intensywnie różowy krem.



Kilka słów o makaronikach.

To moje pierwsze makaroniki.
Nie mają idealnych kształtów. Miast rękawa cukierniczego użyłam łyżeczki. Migdały utarłam w moździerzu.
Mają jednak smak idealnie przywołujący makaroniki jedzone pod przedwiosennym paryskim niebem.

Był marzec. Chłód mieszał się z ciepłymi promieniami słońca. Wiosna prześwitywała. 
Biegałam wzdłuż i wszerz paryskich uliczek, placów i merostw. Chłonęłam melodię języka, kształty kamienic, kościołów i rzeźb, smaki, barwy i zapach wiatru. Czytałam myśli na mijanych twarzach. 
Zatrzymywały mnie na dłużej szyby cukierni. Czułam się jakbym na powrót była kilkuletnią dziewczynką z warkoczykami. Wybierałam makaroniki kolorami. Smak zgadywałam z zamkniętymi oczami ściskając w dłoniach pudełko przewiązane wstążeczką. 

Makaroniki są jak promienie słońca na przednówku. Intensywna słodycz trwa chwilę, jednak jej nuta długo zostaje na podniebieniu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz