poniedziałek, 11 marca 2013

Telefon.

W wierszu dzwoni telefon.
Budzę się w nim.
Słyszę łagodny ciepły głos.
Słodkie łzy płyną po policzkach.
Pod stopami wyrastają przebiśniegi.

Mój telefon milczy.
Cisza jest ciężka, gęsta i lepka.
Zastygam w niej.

Zliczam sekundy.
Odmierzam godziny.
Tłukę filiżanki.
Nie śpię do świtu.

Co powiem, gdy zadzwonisz?
Jakie słowa będą silniejsze od bólu?
Czy wypijemy razem herbatę?
Jaki kolor będzie miało niebo? 

Może zrywasz teraz dla mnie kwiaty na łące.
Może to tylko telefon uparcie przerywa nierozpoczętą rozmowę.
Może musiałeś, nie mogłeś, nie dobiegłeś, twój pociąg uciekł.
Nie mogłeś mnie w sobie zgubić.

Zasypiam. 
Śni mi się, że dzwonisz.
Z każdym telefonem głos milknie coraz bardziej. 

Budzę się
w jeszcze nie-mojej
już nie-naszej rzeczywistości.







Cantucci

300 g migdałów
400 g mąki
200 g cukru
4 jajka
2 łyżki masła
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli morskiej
otarta skórka cytrynowa lub pomarańczowa

do posmarowania
jajko
2 łyżki mleka


Połowę migdałów kruszę na grubość drobnej kaszy. Połowę zostawiam w całości.
W misce mieszam migdały, mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól i otartą skórkę. Dodaję następnie jajka i masło. Wszystkie składniki dobrze mieszam (nie wyrabiam). Powstanie twarde ciasto, z którego formuję wałki o średnicy 4 cm, podsypując obficie mąką. 

Układam wałki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piekę około 25 minut w piekarniku rozgrzanym do temperatury 150 stopni C. Upieczone wałki będą blade i zwarte. 

Po ostudzeniu wałki kroję w ukośne kromki. Układam je płasko na blachach wyłożonych papierem do pieczenia. Wierzch smaruję roztrzepanym jajkiem z odrobiną mleka i wstawiam do piekarnika na 20 minut. Wyjmuję blachy z ciasteczkami, studzę je, obracam i smaruję drugą stronę jajkiem. Ponownie wstawiam do piekarnika i piekę, aż zrumieni się druga strona. Studzę cantucci, po czym przekładam do dużego szklanego słoja.




Kilka słów o cantucci.

Przepis na moje ulubione cantucci pochodzi z książki Agnieszki i Marcina Kręglickich "W kuchni u Kręglickich". 

Cantucci pasują do radości i do łez. 
Do wspólnych chwil i nieprzespanych nocy. 
Do filiżanki mocnego espresso i kieliszka słodkiego wina. 
Do codzienności i nie-codzienności.


4 komentarze:

  1. Paulinka w jakiej temperaturze?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 150 stopni C. Zaginiona temperatura zostało dzięki Tobie Klaudio odnaleziona. Dziękuję!

      Usuń
  2. To co napisałaś na początku... Aż brakuje mi słów. Milczenie wyrazi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. milczysz o 'Telefonie'?
      to niesamowite, jeśli moje słowa mają takie znaczenie.

      Usuń