piątek, 30 sierpnia 2013

Przedjesienność.




* * *









Panzanella

pół kilograma pomidorów (miękkich, delikatnych, pachnących)
strąk papryki czerwonej
strąk papryki zielonej
kawałek czerstwej bagietki lub pszennego chleba
mała czerwona cebula
pół garści kaparów z zalewy
dwie garści listów bazylii

łyżka octu balsamicznego
kilka łyżek oliwy
mały ząbek czosnku
odrobina soli morskiej
świeżo zmielony czarny pieprz


Paprykę piekę z odrobiną oliwy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni C aż zmięknie jej wnętrze, a skórka będzie mocno przydymiona. Trwa to około godzinę. Zaraz po wyjęciu z piekarnika wkładam paprykę do foliowego woreczka i szczelnie zamykam. Zostawiam ją w nim przez kilka minut.
Miast piekarnika można wykorzystać otwarty ogień i opalać paprykę nad nim. Papryka będzie wówczas nieco twardsza, a dymny aromat silniejszy.

Przygotowuję pozostałe składniki sałatki.

Pomidory kroję w ósemki.
Cebulę kroję w piórka.
Obrywam listki bazylii.
Kapary odsączam z zalewy.
Bagietkę rwę lub kroję na mniejsze kawałki i przyrumieniam powstałe grzanki na patelni.
Paprykę pozbawiam sczerniałej skórki i kroję w paski.

Przygotowuję sos.
Oliwę mieszam z octem balsamiczny (można ów zastąpić octem z czerwonego wina, malinowym lub truskawkowym), zmiażdżonym ząbkiem czosnku, solą tudzież pieprzem.

W misce mieszam wszystkie składniki sałatki razem z sosem.



Panzanella ma włoskie korzenie. 
Wyobrażam sobie, że smak panzanelli wypełnia dom w Toskanii na progu jesieni. 
Miękkie ciepłe światło wpada do dużej kuchni przez uchylone okno. Za nim wzgórze, na którym kładą się długie cienie cyprysów. Wokół lekka delikatnie kołysząca cisza. Drzewa zaczynają oddychać. Wiatr szeleści liśćmi znużonymi słońcem. 
Na stole stoi miska sałatki. Obok rozsypane okruszki chleba. 
Oni siedzą zatopieni w półmroku. Szepczą. Zapada zmierzch.

Przepis na panzanellę zaczerpnęłam od Jamiego Oliviera. Bardzo bliski jest mi pomysł Jamiego, by paprykę upiec, wydobywając z niej słodycz i delikatność, jednocześnie nadając jej lekko dymny aromat.  
Do sałatki można dodać także anchovies, jednak ja zrezygnowałam z tej intensywnej dominującej słonej nuty.


Panzanella ma smak dojrzałego lata. 
Słodycz pomidorów. Świeżość bazylii. Dymny aromat pieczonej papryki. Ostrość cebuli. 
Czerstwe kawałki pszennej bagietki nasączone sokiem pomidorów, oliwą i octem.
Kwaśność kaprów. Pomiędzy promienie słońca.

Całość jest po prostu pyszna. 

Ciepłe i jasne lato na talerzu. 
Pomimo prześwitującej już jesienności i chłodu wślizgującego się o zmierzchu przez uchylone okno.




2 komentarze:

  1. robisz przepiękne zdjęcia!
    Będę zaglądać.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo! To niesamowite uczucie czytać takie słowa.
    Zapraszam najserdeczniej do zaglądania do mojego blog-notatnika :-)

    OdpowiedzUsuń