poniedziałek, 4 lutego 2013

Pomiędzy bielą a szarością.



Za oknem przenikliwa, monochromatyczna, melancholijna szarość.
Z każdą chwilą coraz bardziej marzę o powrocie zimy.

By ziemię na powrót zasypały białe płatki śniegu.
By świat znów lśnił w bladoniebieskiej poświacie.
By śnieg skrzypiał pod stopami.
By z kubkiem wędzonego earl greya w dłoniach obserwować prószący za oknem śnieg.
By założyć szalik, gruby wełniany sweter, trzy pary rękawiczek, pójść na długi spacer przed siebie i wdychać słodko-gorzki zapach zimy.






Lubię biel płatków śniegu.
Biel jest ciepła. Otula mnie jak miękka kołdra.
Biel jest najczystsza. Jak niezapisana jeszcze kartka papieru.
Biel jest przezroczysta. Pozwala dostrzec to, co najważniejsze.

Patrząc w szarość za oknem, przywołuję białe wspomnienia.
Zastygam pomiędzy szarością a bielą. Wyjmuję z piekarnika ciepłe buchty.




Zimowe buchty południowotyrolskie

500 g mąki pszennej
2 jajka
70 g cukru
70 g miękkiego masła
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu waniliowego
2 łyżeczki startej skórki z cytryny
170 ml ciepłego mleka
25 g świeżych drożdży
200 g dżemu z gorzkich pomarańczy


Drożdże kruszę do dużego kubka, dodaję do nich łyżeczkę cukru i odstawiam na kilka minut. Kiedy drożdże się roztopią, wlewam do nich ciepłe mleko, dodaję łyżkę mąki i dokładnie mieszam. Odstawiam na około 15 minut.

Do dużej miski wsypuję mąkę, dodaję masło, jajka, resztę cukru, wanilię i skórkę z cytryny. Wlewam doń także rozczyn i zagniatam ciasto. Można to uczynić ręcznie lub mikserem, używając końcówki-haka. Ciasto będzie miękkie i sprężyste. Kiedy ciasto jest gładkie i lśniące, formuję z niego kulę, przekładam do miski, przykrywam folią spożywcza i odstawiam do wyrastania na około 60 minut.

Formę do pieczenia (tortownica o średnicy około 30 cm lub inna forma o podobnej powierzchni, ja użyłam ceramicznej formy do tart) smaruję olejem roślinnym. Odrywam kawałki ciasta wielkości orzecha włoskiego, rozpłaszczam je na dłoni, na środku kładę łyżeczkę dżemu i zlepiając brzegi ciasta nad nadzieniem, lepię malutkie bułeczki. Układam je w formie zachowując między nimi odstępy 2-3 cm. Przykrywam folią i czekam aż urosną (około 30-40 minut).

Wstawiam formę z buchtami do nagrzanego do 160 stopni C piekarnika i piekę je 35 minut. Po upieczeniu studzę bułeczki w formie i posypuję cukrem pudrem.


Kilka słów o przepisie.

Przepis pochodzi z pięknej książki Elizy Mórawskiej "Słodkie".
Po grudniowym spotkaniu autorskim z Liską w księgarni Bona, na którym buchty zostały przywołane wraz ze wspomnieniami z ośnieżonego stoku w Południowym Tyrolu, stały się one także częścią moich zimowych wspomnień.

Przepis w swej istocie pozostawiałam niezmieniony. Zwiększyłam jedynie ilość skórki cytrynowej i miast proponowanej przez Liskę marmolady morelowej czy powideł śliwkowych użyłam mojego dżemu z gorzkich sycylijskich pomarańczy.


Buchty są lekkie i słodkie jak pierwsze płatki śniegu rozpływające się na języku.

Buchty przywołują nie tylko białe wspomnienia, ale i płatki śniegu. Gdy wyjmowałam je w niedzielne popołudnie z piekarnika świat oprószył niczym cukier puder śnieg.



4 komentarze:

  1. Jak przyrządzić dżem z gorzkich sycylijskich pomarańczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, by przepis ukazał się na blogu do końca tygodnia.
      Zatem proszę o kilka chwil cierpliwości.

      Usuń
  2. Wczoraj robiłam pączki domowym sposobem, z marmoladą.
    Ponieważ znany mi przepis na pączki jest bardzo zbliżony do przepisu na buchty, być może odważę się je kiedyś upiec.
    Cierpliwie czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, cieszę się, że pieczesz!
      Te buchty uwiodły moje serce. Poza tym w samym przygotowywaniu ciasta drożdżowego jest coś niezwykłego. Oczekiwanie, zatrzymanie się. Polecam :)

      Usuń